wtorek, 26 maja 2009

W amoku: Filozofia diety


Zawsze silnie potrzebuję zewnętrznej motywacji, aby coś napisać. Dziś silnie pobudziły mnie wczorajsze dobre wieści od Synafii. Przytoczyła ona bowiem silny argument logiczny Zenona z Elei - że nic nie może być jednocześnie takie i inne. Udowodniła tym samym, że starość i młodość nie istnieją.

Ja jednak chciałbym wykazać coś skrajnie innego. Otóż w końcu mam argument dla tych wszystkich dziwny ludzi - wegetarian, wegan i innych dietozależnych ortorektyków oraz osób idących na łatwiznę lub mających ochotę jeść coś, co im nie smakuje, w formie zmodyfikowanej do gustu.

Rozpatrzmy kilka przykładów:
  1. schabowy z soi,
  2. smalec z soi,
  3. śledź a la łosoś,
  4. mintaj a la łosoś,
  5. kawior z marchewki,
  6. nóżki z kurczaka
itd., itp.

Moi drodzy, nie istniej coś takiego, jak schabowy z soi, bo nic nie może być jednocześnie schabem i soją. Nie istniej też śledź a la łosoś, bo nie istniej nic, co jest jednocześnie śledziem i łososiem. Nie istnieje też kawior z marchewki, bo nic nie może być jednocześnie kawiorem i marchewką. I nie chodzi mi wcale oto, że produkty te są imitacją czegoś innego. One po prostu obiektywnie nie istnieją - nie ma ich. Są to więc w sumie najbardziej dietetyczne produkty świata, ponieważ nie można ich zjeść (to chyba jasne, że nie da się zjeść czegoś, czego nie ma).

Kiedy więc następnym razem zobaczycie na swoim talerzu mintaja a la łosoś posypanego kawiorem z marchewki, a na drugie dostaniecie schabowego z soi - bądźcie ze sobą szczerzy - macie zwidy! Jedzenie, które wam podano, nie istnieje, a restauracja jest niegodna waszego zachodu, bo kpi sobie jeno z klientów.

شكراًَ (shukran)

8 komentarzy:

Salomea Gupol vel Tucznik pisze...

No dobra, taka restauracja kpi sobie z Klienta. Ale jeśli samemu sobie przygotujemy sojowego schabowego, z nóżkami z kurczaka i toną kawioru marchewkowego, to będzie to dieta idealna. Bo nie dość, że nawpieprz... się do woli, to tak naprawdę nic nie zjemy, bo nie można zjeść czegoś, co nie istnieje.
Tak więc żegnajcie wszystkie diety tego świata. Przerzucam się na jedzenie niejedzenia :D

synafia pisze...

W rzeczy samej, Salomea ma rację. Zaczynam rozumieć zwolenników sojowych parówek i marchewkowego kawioru - oni po prostu stosują idealną dietę, jedzą niejedząc w istocie.
Choć na myśl o sojowym schabowym robi mi się raczej słabo...

Unknown pisze...

ale super sa te potrawy wlasnie z trzeciego poziomu metanarracji soja o smaku parowki etc. ale ja to rozumiem - jak jestes zabieganym wegetarianinem i tak naprawde nie masz czasu na bycie nim i cale zycie jesz te kotlety sojowe, to chcesz miec te zludzenia

Sykofanta pisze...

ale widzisz... problem polega na tym, że jak jesteś zabieganym wegetarianinem i jesz wyłącznie parówki i kotlety z soi, to z logicznego punktu widzenia musisz umrzeć w przeciągu 40-kilku dni (tyle człowiek podobno wytrzymuje bez jedzenia), gdyż tak naprawdę nic nie jesz, wcale nie spożywasz. Oczywiście naocznie widzimy, że jest inaczej, ale to już jest problem kartezjański - czy chcemy uznawać, że to co widać, jest tym co jest, czy za Kartezjuszem powiemy, że wolno nam orzekać tylko to, że jesteśmy i tylko sami o sobie możemy to orzec, a cała reszta leży poza naszym zasięgiem.

Salomea Gupol vel Tucznik pisze...

Nie wiem dlaczego, ale zabiegany wegetarianin to dla mnie sprzeczność. Wegetarianin powinien kontemplować przyrodę, nie spieszyć się nigdzie i pisać książki.

synafia pisze...

Tomasz -> na tym się właśnie opierała moja dyskusja na temat Boga ostatnio: ja twierdziłam, że nie można zaprzeczać własnemu doświadczeniu dlatego,ze zasady logiki mówią inaczej, a druga strona twierdziła,że zasady logiki są nieomylne, i skoro zgodnie z nimi czegoś nie może być, to tego nie ma koniec kropka.

Sykofanta pisze...

o! czyli jednak uznajemy, że ruch nie istnieje?

synafia pisze...

No ruch istnieje, ale już Bóg żadną miarą istnieć nie może.